Chałwa

Cały listopad nie tykałem alkoholu, mimo wcześniejszego codziennego piwkowania. Za to szlugi szły jak złoto.

Sobota na działce minęła szybko ale od tygodnia coraz ciężej mi się z działki wracało. Niby mam 10 min drogi ale po 5 min musiałem przysiąść na ławce i złapać dech. Po schodach też zasapany wchodziłem jak 80-latek. To te piekielne szlugi pewnie zatykają mi płuca.

Wieczorem nażarłem się chałwy. Słodka, że aż łyżeczka zdrętwiała ale oczywiście parę łyżeczek trzeba było zjeść. Po pół godziny zaczęło kłuć mnie pod mostkiem. Pewnie trzustka od słodyczy. Nie mogłem zasnąć ani na leżąco ani na siedząco. Zgięty w pół też nie, no może przymknąłem oczy na trochę. Nad ranem przeszło. Rozchodzić nie rozchodziłem ale przetrzymałem. W ciągu dnia się zobaczy.