Półmetek
Mój lokator skończył już swój pobyt i dziś wyjechał. Półtorej tygodnia sam siedział więc może i ja posiedzę. Chociaż źle nie jest jak ktoś jest, szybciej czas mija. Sprzątaczki co dwa dni ogarniają pokój i już mi zapowiedziały, że ktoś dziś jednak przyjedzie. Zagadałem jeszcze co to się nawywijało z sąsiadem obok, bo wiadomo panie sprzątaczki mają odpowiednią wiedzę. Koleżka przyjechał dwa dni temu i już go wywalili. Zrobił imprezę wieczorem w pokoju. Podobno nachlali się, szlugi jarali, ogólnie melanż na całego :D Chłop po pięćdziesiątce latał bez maski, zaczepiał wszystkich. Przy wyprowadzce podobno pani z recepcji zwróciła mu uwagę żeby założył maskę to jej cham napluł w twarz. Burak i prostak w całej okazałości.
Zjadłem kolację. Siedzę teraz przy pierwszym ze stolików z samymi facetami. Cisza przez większość posiłku. Jak ktoś się odezwie to rozmowa jest konkretna i chwilowa po czym następuje cisza. Kwestia czasu.
Do wieczora nikt jednak do mnie nie zawitał. Postanowiłem się wykąpać znów bo co tu robić. przy okazji robię sobie pranie. Koszulka, skarpety i majty wrzucam do miski, bo jest na wyposażeniu, wlewam trochę płynu do kąpieli i szoruje. Rano wszystko suchutkie, bo grzejniki grzeją ostro. Dziś mogę więcej wyprać bo nie muszę się dzielić grzejnikiem. Łazienka, jej wielkość i funkcjonalność zadziwia mnie co wieczór.