NZOZ
Pojechałem z rana do roboty, zresztą jak i wczoraj. Przed południem zwolniłem się na godzinkę by odwiedzić lekarza rodzinnego. Odstałem swoje przed drzwiami w przychodni. W gabinecie zagadałem z lekarzem o bólu w klatce, osłuchał mnie i stwierdził, że zrobimy na wszelki wypadek ekg.
Przemieściłem się do sali obok i pani przyczepiła mi elektrody. Podczas badania jedna z nich odpadła i gdybym nie powiedział a lekarz się nie zorientował, że wykresy są dziwnie krzywe to by jeszcze mnie do domu odesłali i kaplica a tak powtórzono badanie.
Pan doktor odczytał kreseczki z kartki i usiadł, poszeptał coś z pielęgniarką. Zapytał, jak tu się dostałem? Z radością stwierdziłem, że samochodem. Poprosił pielęgniarkę by zadzwoniła po erkę a mi odpowiedział: - chłopie masz ostry, rozległy zawał ściany przedniej.
Pobladłem, zadzwoniłem do żony by odebrała małego ze świetlicy i samochód spod przychodni, bo ja jadę do szpitala. Wtedy poczułem się znów źle ale chyba to panika i emocje. W karetce wsadzili mi patyk w nos tak, że gałka oczna prawie wypadła mi na spodnie i zrobili swoje ekg, które potwierdziło mój stan. Pojechaliśmy.